Athelas - Królewskie Ziele

Saptieth

- Znam dość dobry sposób na powstrzymanie śmiechu... - rzekł wampir i lekkim ruchem nadgarstka wysunął schowane ostrze z rękawa. - Powiedź tylko gdzie chcesz żebym Ci to wbił - dodał z uśmiechem.

Telvani

Tylko spróbuj mi coś zrobić. Myślisz że jesteś taki hardcorowy? Tak naprawdę to jesteś żałosny i godny politowania...spójrz na siebie...ubierasz się i zachowujesz się jak jakiś emo...sam se wbij sejmitar gdzie chcesz, nawet w twoje krocze, jeśli tak bardzo chcesz śmierci.

Kathlin

Kath pokręciła głową - Dzieci... - powiedziała z politowaniem w głosie - Ale wiecie co? Jak sie obaj pozabijacie, to już nie będzie problemu kto ma być moim... mężem - powiedziała z uśmiechem i spojrzała z wyczekiwaniem - No? Na co czekacie? Pozabijajcie się... -

(Telvi, psujesz klimat, wątpie aby w tym świecie istniała subkultura emo)

Telvani

Nie mam zamiaru go zabijać. Chciałem mu tylko powiedzieć co myślę o jego zachowaniu, ale w porządku. To się już nie powtórzy.

(Ale "Telvi" nie mógł znaleźć innego określenia Happy

)

Saptieth

- Ci rodowici Haradczycy coś nie mają poczucia humoru... Nie przyszło Ci do głowy że żartowałem? - odparł spokojnie wampir. - Przecież bym Cię nie zabił. Nie bez zlecenia, to by było zmarnowanie potencjalnego kapitału. dodał i po chwili zaśmiał się. - To też był żart, jakbyś nie skojarzył.

(To serio miał być żart Tongue

Poza tym nie zauważyłem żeby Sapi nosił ubrania w paski Tongue

)

Kathlin

- O, szkoda... a już myślałam że sobie popatrzę na przedstawienie - powiedziała Kathlin z zawiedzioną miną

( I nie masz emo grzywki, i sznytów, i nie nosisz nic co miało by szachownicę, gwiazdki, czaszki itp Wink

)

Saptieth

- Będziesz miała okazję, jak znajdziemy kogoś chętnego na walkę. Jakiś bandytów lub inne ścierwo. - odparł asasyn. - W sumie już nie mogę się doczekać, aż dojdziemy do miasta. Odwiedzi się stare śmieci...

Telvani

Wszystko określasz mianem Starych Śmieci?

Saptieth

- Nie wszystko.- odparł wampir znużony już durnymi zaczepkami Telviego Tongue

AlterEgo

jeśli oni mieli by się pozabijać, to został bym ja... Więc nie ciesz się tak Kathlin. - gdy skończył uśmiechnął się lekko. A jeśli chodzi o walkę, długo nie będziesz czekać... - i wskazał na bandę rozbójników która pędziła w ich stronę, ich szkaradne mordy mogłyby wzbudzić nawet zazdrość u Morgula...

Saptieth

- Ale twarzowce... - mruknął wampir i wyciągnął jeden sejmitar. Odbiegł od grupy na co trzech z rozbójników ruszyło w jego stronę, myśląc że dopadną łatwą ofiarę. Gdy się zbliżyli wampir wyrwał zza pasa mały nóż do rzucania i cisnął nim w jednego bandziora. Następnie uchylił się przed atakiem drugiego i wbił mu miecz w brzuch, nim ten zdążył sparować. Kolejny zbir zaatakował szybko starając się trafić wampira nim ten wyciągnie miecz z truchła. Zabójca okazał się szybszy i sparował cios bandyty, jednocześnie złapał go za wolną rękę i okręcił bandziorem, tak ze ten stanął do wampira plecami. Zabójca szybkim ciosem przeciął ścięgna przeciwnika i gdy ten upadł na kolana, wbił mu ostrze w kark. Wszystko rozegrało się w kilka sekund Tongue

Telvani

Taaa...zbyt popisowe...aż się zdziwiłem że jeszcze żyjesz...Pokiwałem głową.Nawet nie pozwoliłeś starcowi się rozerwać.

Saptieth

- Popisowe ale skuteczne. I nie martw się, wystarczy dla ciebie- odparł wampir.

Telvani

To mi się podoba. Naciągnąłem na łuk 3 strzały i wystrzeliłem je w kierunku 3 bandytów. Padli na ziemię nie żywi, po czym wyciągnąłem Lancet i atakując z doskoku zrobiłem szaszłyk z jednego, a następnego który biegł w moją stronę, machnąłem mieczem i zabiłem go. Heh, jestem stary, ale nie beznadziejny.

Kathlin

- Hmhmhmhm... - zaśmiała sie okrutnie Kathlin - Zaraz wam pokaże, że na tej pustyni jest tak naprwdę zimno... - powiedziała i skupiła sie na trzech mężczyznach jadących w strone jej i Sapietha, wyśpiewała pod nosem kilka złowieszczo brzmiących słów i zakreśliła dłonią jakiś znak... Zaklęcie wrzącej krwi zaczęło działać. Trzej mężczyźni wijąc sie z bólu poupadali na ziemię...

Telvani

To...to było okrutne...nie...nie chcę patrzeć jak cierpią. Podszedłem do nich i każdemu po kolei poprzecinałem gardła sztyletem, aby nie cierpieli.

AlterEgo

To zbyt okrutne... - rzekł i dobił wijących się na ziemi bandytów. Potem dobiegł z chrzęstem do dwóch zbirów, którzy chcieli capnąć Telvniego od tyłu. Jednego chwycił za nogę i zrzucił z konia. Po czym, szybkim ruchem podniósł z ziemi włócznie i wbił ją głęboko w ziemię tuż przed pędzącym zbirem. Koń wydał przeraźliwy dźwięk i przekoziołkował, miażdżąc przy tym swojego jeźdźca. Wojownik zadowolony z siebie podszedł do tego zbira którego przedtem zrzucił i wbił mu miecz w pierś.

Saptieth

Saptieth wyciągnął drugi sejmitar i rzucił sie w grupkę zbirów. Jednemu z nich rozerwał gardło, nim ten zorientował się o ataku. Inny spróbował zaatakować wampira, lecz ten sparował wolnym sejmitarem na czas uwolnienia pierwszego ostrza. Gdy je wyciągnął z szyi ofiary, wbił je w serce wroga. W tym samym czasie zabójca dostrzegł potencjalne zagrożenie. Nieco oddalony zbir celował w niego z kuszy. Wampir poczekał aż człowiek naciśnie spust i szybko odskoczył. Bełt wbił się w truchło innego bandyty. Zabójca podbiegł do zbira, nim ten załadował kolejny bełt i zakończył jego egzystencje.

Telvani

Och...wycofuję się...wdał mi się reumatyzm... Zacząłem z łamiącym bólem iść w stronę osła. Gdzie ta maść? Zacząłem przetrząsać sakwę i wyjąłem pudełko jakiegoś kremu i zacząłem smarować go sobie po plecach.

AlterEgo

Zdziwiony Easterling osłaniał towarzysza broni, wojownik nie musiał interweniować ponieważ przeciwnicy omijali go szerokim łukiem i kierowali się w stronę Kathlin. Zapytałem Haradrima - Ty tak na poważnie z tą maścią czy se jaja robisz?