Athelas - Królewskie Ziele

Veryus

Na szczęście nie byliśmy na ich drodze.. - Ziewnął, lekko się przeciągnął, pstryknął palcami, a żywiołaki wróciły do ziemi. Sam zaś zabrał swoje rzeczy, przemienił się w wilczą formę i czekał na resztę.

Sado

Półsmok ziewnął przeraźliwie. Spało mu się bardzo dobrze. Warta mu się znudziła, więc zasnął szybko, wcześniej zjadłszy całe mięso.
- Kyaa... daleko jeszcze do tego artefaktu?

Dragosani

- Kilka dni drogi. Maksymalnie tydzień. - odparł Drago wracając do ludzkiej postaci.

Kathlin

- No to się pospieszmy, o ile nie chcemy tracić całego dnia na narady i zbieranie się - powiedziała drowka poprawiając plecak

Dragosani

Drużyna, bez zbędnego ociągania się, ruszyła dalej. Przy użyciu druda udało się im wyjść z lasu, więc skierowali się mniej więcej na północny wschód. Sado, z racji że nie miał konia, zasuwał na piechote obok ekipy. Niestety mimo pośpiechu i chęci, podróż nie będzie należała do krótkich.

AlterEgo

Sado, widzę, że przydałby Ci się wierzchowiec. - mruknął po czym machnął jedynie ręką i koło Sado pojawił się nieumarły koń. Widać mu było dosłownie wszystkie kości, ani grama mięśni ani skóry. Na grzbiecie miał czarne, skórzane siodło. Był narowisty i dziki. Taki sam jak reszta nieumarłych wierzchowców.

Veryus

Skierował wzrok na resztę. No, to gdzie mamy teraz iść?

Sado

- Eh... mógłbym trochę polatać, ale w każdym razie, dziękuję. Przyda się - powiedziawszy to, Sado wskoczył na siodło. Siedząc, wyjął skręta i zapalił. Nie przepadał za jazdą konną... była nudna.

Dragosani

- Teraz musimy dostać się na archipelag Pirackich Wysp, na morzu Upadłych Gwiazd. Konkretnie na Wyspe Smoka. - odparł Dargo po czym zwrócił się z podłym uśmiechem do Sadusia. - Polatać? Obrosłeś tłuszczem tak że nawet nie byłbyś w stanie podskoczyć, a co dopiero latać.

Sado

- Zamknij się, idioto. To że dorobiłem całkiem sporej sakiewki przez ostatnie sto lat, nie znaczy że przytyłem! Wiesz ile można schudnąć podczas conocnych igra... ćwiczeń?! - Sado skończył i zakaszlał, łapiąc się kurczowo za pierś.

Dragosani

- Hehehehe... jak ja go lubie wkurzać. - zaśmiał się półsmok.

Sado

- Phi - żachnął się z uśmiechem Sado - gdybyś mnie wkurzył twoja smocza pyta... znaczy się głowa, leżałaby już na ziemi...

Dragosani

- Tak, tak... mysl tak dalej, to może się nie powiesisz w depresji. O w morde, co jest? - spytał Drago zatrzymując konia. Gdy grupa minęła zakręt niemal wpadła na przewrócony wóz. Wokół leżały czarne strzały i ciała. Wóz był splądrowany, a obok zwłok jednego z mężczyzny leżał martwy goblin.

Kathlin

Drowka przechyliła głowę na bok i spojrzała z poważną miną - Hmm... mnie to wygląda na splądrowany wóz i kupkę ciał. Ale wzrok może mnie mylić - powiedziała i westchnęła - Kogo to obchodzi? Możemy jechać dalej czy zamierzacie się rozwodzić nad bandą martwych kupców czy czegoś tam -

Veryus

Odwrócił swoją wilczą głowę gdzieś, gdzie nie ma ciał - Uch.. ale to cuchnie, a ja jeszcze mam wilczą formę.. - Po czym skierował wzrok na drogę - Tak, chodźmy już dalej, ale po prostu uważajmy bardziej. Nie ma co badać, kto ich zabił....

Sado

- Ej... czekajcie. Może mają przy sobie coś wartościowego. - powiedział Sado, zeskakując z konia. - przydałoby się ich przeszukać.

darth_kranek

- Słusznie. Zeskodzył z konia zaraz po Sado.
- Może mają jakąś broń i ubranie, bo przecież nie będe ciągle ganiał w tych spodniach, a właściwie w tym co z nich zostało...no i ewentualnych wrogów okładał kijem...

Dragosani

Drago rozglądał się niespokojnie. Miejsce w którym się zatrzymali wybitnie nadawało się na zasadzkę. Gdy Sado i Khanus podeszli do wozu zaczęło się. Kilka strzał pomknęło w kierunku drużyny. Jedna trafiła Sada, lecz reszta wbiła się niegroźnie w ziemię. Z krzaków otaczających grupę zaczęli wybiegać orkowie. Byli liczni i dobrze uzbrojeni. Do bezpośredniej walki wybiegło około dwudziestu, pozostała dziesiątka, dość nieudolnie, strzelała z łuków.

darth_kranek

- Jasna cholera! Wrzasnął i Chwycił Poł-smoka który się na niego zwalił. - Ale on ciężki... Powiedział i starając się jak może, zaczął taszczyć po ziemi najemnika, w stronę drużyny.

AlterEgo

Morgan uśmiechnął się i rzucił na siebie "Kościaną Zbroję". Po czym przyzwał 15 szkieletów. Szkielety wyszły spod ziemi, były uzbrojone w miecze, tarcze, topory i obuchy. Zawyły jedynie i ruszyły na przeciwnika.